piątek, 20 grudnia 2013

Prolog

Obudziły mnie krzyki dochodzące z dołu. Nienawidzę gdy ktoś mnie budzi. Wstałam z łóżka i pospiesznie poszłam sprawdzić co się dzieje.
- Nik! Nie rozumiesz, że bracia Salvatore pomogą nam z Silasem?! - krzyknęła Rebekah, ten ton był dla niej typowy. - On jest silniejszy nawet od ciebie! - dodała po chwili, czyli mój kochany tatuś chciał zaprotestować, ale ona mu przerwała.
- Dam sobie radę, ale dziękuję za twoją troskę, siostrzyczko. - znałam ten ton. Może i był spokojny, ale czułam, że jest poddenerwowany. - Uważam tą rozmowę za skończoną. - oznajmił.
Kroki stawały się coraz głośniejsze. Udałam się do kuchni pragnąć napić się krwi. Czując czerwoną ciecz na moich wargach czułam się idealnie.
- Cześć tatku. - uśmiechnęłam się do Klausa ukazując swoje kły poplamione krwią. Nie lubił, gdy zwracałam się do niego "tato", no ale ja jako kochana córka muszę trochę go podenerwować. - Coś się stało? - spytałam z przejęciem w głosie.
- Rebekah chce sprowadzić tutaj Salvatore'ów. - mruknął. - Pamiętaj o dzisiejszym balu. - dodał i wyszedł.
Klaus zawsze dzielił się ze wszelkimi informacjami, ale nie zawsze zdradzał mi wszystkie szczegóły. Nie wspomniał o tym, że ciotka chce sprowadzić tutaj Salvatore'ów. Miałam ich okazję poznać w zeszłym roku. Wydawali się być w porządku, bo i byli przystojni, nawet bardzo. Jedyne co było irytujące, to ta cała Elena, z tego co pamiętam była ona narzeczoną Damona. Naprawdę nie wiem co on w niej widzi. No ale miłość jest ślepa, przynajmniej tak słyszałam.
Zaczynając temat balu. Rodzinną tradycją jest coroczny bal bożonarodzeniowy. Można powiedzieć, że to całe wydarzenie niesie ze sobą wielki prestiż. Każdy chce być zaproszony. Szczerze, to nie lubię takich rzeczy. Nie lubię ubierać wykwintnych sukienek, to dla mnie wręcz katorga. No ale czego się nie robi dla rodziny...
Udałam się do swojego pokoju. To było jedno z nielicznych pomieszczeń, które mi się podobało w tym domu. Po kilku latach błagań i gróźb doczekałam się pięknej garderoby. Zawszę dostaję to, czego chcę. Zdjęłam z wieszaka długą, granatową sukienkę od Versace kupioną specjalnie na bal. Klaus nie był zachwycony jej krojem i ceną, no ale on nie ma nic do gadania. Gdybym chciała to poszłabym tam nawet nago. Spojrzałam na zegarek, miałam jeszcze mnóstwo czasu do rozpoczęcia, ale wolałam już zacząć się przygotowywać. Nie chcę słyszeć zrzędzenia kochanego tatusia.

***

Goście już przychodzili. Wypadałoby zejść na dół i się z nimi przywitać. Powoli schodziłam po schodach, kilkadziesiąt par oczu patrzyło na mnie. Lubiłam być w centrum uwagi, tak samo jak Klaus. Zeszłam do mojego ojca, która stał przy drzwiach do największego pomieszczenia w naszym domu. Ale tylko chwilę koło niego postałam, nie miałam ochoty witać wszystkich. Dla zwykłych śmiertelników jestem jego siostrą, bo kto by uwierzył, że facet wyglądający na góra 25 lat ma córkę o 6 lat od siebie młodszą? 
Kątem oka zauważyłam Rebekah, która rozmawiała ze znanymi mi osobami. Widać było, że ciotka nie przepada za jedną z tamtego towarzystwa, mianowicie Eleną Gilbert. Domyśliłam się, że blondynka zaczęła temat o Silasie czy jak mu tam. Jak Klaus się dowie to się wkurzy, ale lubię oglądać go w takim wydaniu. Sama uwielbiam go denerwować. Oczywiście nie do takiego stopnia, że potem ma ochotę zabić wszystko co żyje. Podeszłam do grupki osób, gdzie stali Salvatore, Elena i Rebekah. Chcąc nie chcąc przywitałam się z nimi. Przez cały czas patrzyłam się na młodszego brata, Stefana. W mojej głowie zrodził się idealny plan,  który przy okazji zdenerwowałby Klausa, ale jakoś się tym nie przejmowałam. Wiedziałam jedno, moim celem jest zdobycie Stefana Salvatore...